,, Taka jest zawsze kolejność: najpierw są przeżycia, a potem,
często z perspektywy lat, pojawiają się próby zrozumienia
tego, cośmy przeżyli. Narosłe doświadczenia sprawiają, że to, co
było wczesnym doznaniem, uzupełnia już nabyta wiedza, a przez
nią i przywołanie wspomnienia przybierają inny kształt.To bowiem,
co późniejsze, szuka porównania z tym pierwszym światem,
postrzeganym i doświadczanym z dziecięcym zdumieniem...
... Dawny to czas. I choć nakładające się obrazy z kolejnych świąt,
zawsze nieco innych, mógłbym zapewne wyszczególnić, to nie
ogarnę ich do końca słowami. One pozostały na swoim miejscu:
w chłopięcych latach, podobnie jak iskrzący za oknami śnieg,
pogłos dzwoneczków u sań i gwiazdka z pazłotka na choince,
ustrojonej raz biedniej, raz zdobniej. Z kępkami waty i łańcuchami
z kolorowego papieru. Jakkolwiek zdarzały się czasem drobne
prezenty, one nie należały do zwyczaju.
...Nie chodzi mi jednak o wspomnienia. Jeżeli przywołuje
obrazy z odległych lat, to z tego względu, że do moich
tamtejszych przeżyć należy też udział w Jutrzni na Gody.
Twarze uczestników, z którymi razem występowałem, już
dawno się zatarły.Nadal jednak, zwłaszcza w chwili sposobnej,
pobrzmiewają w pamięci teksty, wyuczone wtedy na pamięć.
Na długo przed świętami ksiądz wyznaczał nam orację, których
trzeba było się nauczyć, a także pieśni o narodzinach Pana Jezusa.
Ważne przy tym było, by każdy zapamiętał, w którym momencie
ma wystąpić przed zborem...
... Jutrznia skromna, bez specjalnych strojów, które by w
sposób szczególny wyróżniały uczestników odgrywanego
misterium, odbywała się zazwyczaj w wigilijny wieczór, a
na nabożeństwo przybywały rodziny z okolicznych wsi;
w zależności od pogody, wozami lub saniami..."
Erwin Kruk