czwartek, 17 stycznia 2019

Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz Księga IV : Dyplomatyka i Łowy









... ,, Za tymi jeziorkami już nie tylko krokiem,
Ale daremnie nawet zapuszczać się okiem;



Bo tam już wszystko mglistym zakryte obłokiem,
Co się wiecznie ze trzęskich oparzelisk wznosi.



A za tą mgłą na koniec (jak wieść gmina głosi )
Ciągnie się bardzo piękna, żyzna okolica.
Główna królestwa zwierząt i roślin stolica.



W niej są złożone wszystkich drzew i ziół nasiona ,
Z których się rozrastają na świat ich plemiona;
W niej, jak w arce Noego, z wszelkich zwierząt rodu
Jedna przynajmniej para chowa się do płodu.



W samym środku( jak słychać) mają swoje dwory
Dawny Tur, Żubr i Niedźwiedź, puszcz imperatory.
Około nich na drzewach gnieździ się Ryś bystry
I żarłoczny Rosomak, jak czujne ministry;



Dalej zaś, jak podwładni szlachetni wasale,
Mieszkają Dziki,Wilki i Łosie rogale.
Nad głowami Sokoły i Orłowie dzicy,
Żyjący z pańskich stołów, dworscy zausznicy.



Te pary zwierząt głownie i patryjarchalne,
Ukryte w jądrze puszczy, światu niewidzialne,
Dzieci swe ślą dla osad za granicę lasu,



A  sami we  stolicy używają wczasu ;
Nie giną nigdy bronią sieczną ani palną,
Lecz starzy umierają śmiercią naturalną.



Mają też i swój smętarz, kędy bliscy śmierci.
Ptaki składają pióra, czworonogi sierci.



Niedźwiedź, gdy zjadłszy zęby strawy nie przeżuwa,
Jeleń zgrzybiały,gdy już ledwie nogi suwa,



Zając sędziwy, gdy mu już krew w żyłach krzepnie,
Kruk, gdy już posiwieje, sokół, gdy oślepnie,



Orzeł, gdy już mu dziób stary tak się w kabłąk skrzywi,
Że zamknięty na wieki już gardła nie żywi,



Idą na smętarz. Nawet mniejszy zwierz, raniony
Lub chory, bieży umrzeć w swe ojczyste strony.



Stąd to w miejscach dostępnych, kędy człowiek gości,
Nie znajdują się nigdy martwych zwierząt kości.



Słychać, że  tam w stolicy, między zwierzętami



Dobre są obyczaje, bo rządzą się sami;



Jeszcze cywilizacją ludzką nie popsuci,
Nie znają pojedynków ni wojennej sztuki.



Jak ojciec żył w raju, tak dziś żyją wnuki,



Dzikie i swojskie razem, w miłości i zgodzie,
Nigdy jeden drugiego nie kąsa ni bodzie.



Nawet gdyby tam człowiek wpadł, chociaż niezbrojny,
Toby środkiem bestyi przechodził spokojny;



One by nań patrzyły tym wzrokiem zdziwienia,



Jakim w owym ostatnim, szóstym dniu stworzenia



Ojce ich pierwsze, co się w ogrójcu gnieździły,



Patrzyły na Adama, nim się z nim  skłóciły.



Szczęściem, człowiek nie zbłądzi do tego ostępu,



Bo Trud i Trwoga, i Śmierć bronią mu przystępu. '' ...



                                                                                                Adam Mickiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz