piątek, 5 października 2018

Erwin Kruk - Jak zawsze






Kiedy rankiem wychodzisz z domu,
Uśmiecham się do ciebie.




Niewiele jest radości wokół, a piękno i dobro
Nie przychodzą na zawołanie. Ale radość duszy
Jest święta



I święta obecność, i pociecha, że tyle się nam zdarzyło,
A my patrzymy wciąż razem na wstający dzień
I jego dzieła podziwiamy.



O jakże cię nie wielbić za to, co nam się wyśniło,
Co szukało nadziei w czasie marnym,
Gdy miasto zapadło i odwróciło do nas plecami.





Jedynie  tkliwość domu,choć dzieci poszły w świat,
Wciąż łączy przestrzenie i stanowi obronę.





Czułość nigdy nie jest stratą ani ochota,
By wznieść się ponad powszedniość
Przynoszącą zmęczenie i trudy.




Twoje włosy, jak w dziewczęcych latach,
Znowu są rude i choć nie płoną tak jasno,
Jak tamtej wiosny, bo inna już pora roku,



Są jak dojrzały ogień w spokojnym ogrodzie,

Gy patrzysz na siebie przed lustrem
I gdy poprawiasz zastygły płomień,
A potem wychodzisz do pracy -




Jak z bukowych lasów




W szarości jesiennego dnia.



Tej jesieni tak wiele wiosny i pamięci



Dawne olśnienia i lęki
Niosą słoneczne krajobrazy i snują marzenia




Wśród ogołoconych drzew,
Bo gdzieniegdzie i one jeszcze w bladej zieleni się złocą.




Jak dobrze, że jesteś, mówię patrząc przez okno,
Gdy przechodzisz obok wznoszonego klasztoru,
Gdzie sroki rozpoczynają swoje loty.
A dalej, już niewidoczna, idziesz obok stawu w parku,



Gzie stado dzikich kaczek wydeptuje trawę,
A w innej gromadzie, z gołej ziemi, gołębie
Zbierają o kruszyny.
Uśmiecham się do ciebie. To nic, że mnie nie widzisz
Ja zawsze, chciałbym dodać ci sił.




                 

                                                                                                         Erwin Kruk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz