Cały brzeg jeziora zarośnięty trzciną,
ileż tam jest życia, ile tam radości!
ile tam tragedii, ale i miłości.
Tu swojej wybrance trzciniak wyśpiewuje
w różnych tonacjach, trelach z wariacjami,
wybranka bowiem dzieci wysiaduje dniami, nocami.
Stałam na pomostku otoczona trzciną,
zachwycona,urzeczona jego śpiewem, jego miną,
trzymał się łapkami pochylonej trzciny
jakże śpiewał, jak terkotał, jakie robił miny !
Wszystko dla wybranki, dla swojej jedynej
jeszcze tylko parę dni i będą urodziny.
Chwyciłam tonację jego serenady, włączyłam się w duet
z cicha pogwizdując,
jak tylko umiałam jego naśladując.
Kiedy ja gwizdałam, on słuchał wtulony
analizował czy to głos rywala w zalotach do żony ?
nabierał oddechu by powtórzyć trele, raz cicho raz głośno,
było tego wiele.
Śpiewajcie i nam ptaki, to radość droga, na chwałę rodziny
i na chwałę Boga!
A ja poszłam smutna z zapytania znakiem
dlaczego mnie Pan Bóg nie stworzył trzciniakiem?
Halina Ludwikowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz