czwartek, 9 lutego 2017

Adam Mickiewicz - Osieł i Pies



 '' Jeśli chcesz, ośle, by pies kochał ciebie,
Kochajże ty psa" - słowa są Lokmana.



Rozumiał je nasz osieł, boć już nie był źrebię,
Ale z nich drwił. Ta lekkość jak była skarana,
Opowiem dla was, bydląt potomnych, nauki.


Ten osieł, niosąc jak zazwyczaj juki,
Szedł w ślad za panem; a za nimi z tyłu
Mający nad jukami i bydlęciem dozor,
               Ledwie widny w kłębach pyłu,


Biegł pies, wywiesiwszy ozor.
Bogdaj takich dozorców ! Przez drogi czas wszystek
Nie tknął się swego podwładnego łytek;
       Owszem, bawiąc go to z boku hercuje,
              To się naprzód wysforuje,
               Ogonem wciąż dla zachętu
                           Krętu-wętu.
Szli tak aż do południa.
                            Pan na skwar narzekał,
Siadł pod drzewem i zasnął.
                               Tegoć osieł czekał.
Obejrzał się i naprzód darń przy drodze siekał,
     Potem podstrzygać zaczął czubek między;
Na koniec --- przez rów hopsasa---
Widzi się w łące.


                            Jakoś mimo wiedzy.
Nie znalazł-ci tam przysmaków,
Chwastowiska ni bodziaków,
Lecz koniczyny do pasa.
"Będziesz się miała z pyszna!
                                               Tylko ty, człowiecze,
Zmiłuj, się, śpij! "---  Tak westchnął i siecze a siecze.


Psu oskoma i pokusa:
"Mój osłosiu, od rana jestem na czczo,mdli mię;
Ty masz wędzonkę w jukach, aż stąd czuć po dymie:
Pozwól, że dam jej całusa.
Wiesz, jak zrobim? --- Ja stanę na dwie łapy dębkiem,
A ty przyklęknij na jedno kolano".
Nasz egoista,jakby do muru gadano,
Siecze a żuje milcząc.Aż wreszcie półgębkiem
Wypchany koniczyną: " co się tu wałęsasz?
Poszedłbyś, psie, do nogi ! Jak jegomość wstanie,
                                          Da ci się śniadanie !"
Odpowiedział nie czekał
                                       I obuszcząk znowu
Tak zarwał trawy,
                           Że aż wygryzł w ziemi dołek,
Klnąć psa, że mu przeszkadza.
                                                 Wtem nagle, zza rowu,
Błysnął ku niemu parą krwawych świec wilkołek,
 

                    
  Biorąc go na cel i na tuj.
Wtedy do psa: " Bracie, broń, ciuciu, na tu, ratuj!"
A pies: " Ja nie twój Ratuj ani twój pan Broniec,
                       Nie wrzeszcz i łąki nie tratuj!
Czekaj, aż jegomość wstanie
Na waści obronienie i poratowanie".

W tejże chwili wilk osła dorznął.
                                                   Ot i koniec.

                                                    Adam Mickiewicz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz