Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt, a gdy sił stanie,
lat osiemdziesiąt; a to, co się ich chlubą wydaje, to
tylko trud i znój, gdyż chyżo mija, a my odlatujemy.
Ps 90,10
Wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę(...) wobec doniosłości , jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa.
Flp 3,7 -8
Nie kieruję się tym. Nie myślę w ten sposób. W życiu codziennym zysk i strata - te pojęcia - są dla mnie obcym terminem. Wychodzę z założenia, że trzeba robić swoje, nawet najmniejszymi kroczkami, ale robić swoje. Jednak apostoł Paweł w przytoczonym tekście - najpierw we wcześniejszych wersetach- mówi o sobie, przedstawia się precyzyjnie i do bólu szczerze
,, co do żarliwości prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości opartej na Zakonie, człowiek bez nagany" ( Flp 3,6), by później zaskoczyć słuchacza regułami ekonomi. Trafia w punkt. To jest Boża ekonomia. Zyskiem jest poznanie Jezusa Chrystusa, stratą - brak relacji z Panem. Tak. Najwyższą wartością jest poznanie Jezusa Chrystusa. Pawłowy tok myślenia, tak bardzo sugestywny apel, zmusza nas do refleksji i odpowiedzi na pytanie: kto lub co jest moją, naszą najwyższą wartością?
Aleksandra Błahut-Kowalczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz